piątek, 17 maja 2013

Głód miłości - rozdział 1


To moje pierwsze opowiadanie zamieszczane na blogu, więc bardzo proszę o wyrozumiałość. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam ^^

*******************************

Rozdział 1
Nao mieszka razem ze swoim chłopakiem Sotaro. Są ze sobą już prawie dwa lata. Wielkimi krokami zbliżała się ich rocznica. Nao nie mógł się doczekać. Postanowił wybrać się ze swoją przyjaciółką Mishą na zakupy podczas, gdy Sotaro był w pracy. Bardzo lubił robić niespodzianki swojemu seme. W sklepie z ubraniami nie mógł się na nic zdecydować. W końcu wybrał komplet z czarnymi lateksowymi leginsami i szarym swetrem z wydzierganym czerwonym sercem na piersi. Był trochę za duży, ale doskonale komponował się na szczupłym ciele chłopaka. Leginsy mocno przylegały do zgrabnych nóg. Jeśli teraz wyszedłby z przymierzalni, prawdopodobnie zostałby wzięty za dziewczynę. Nawet Sotaro na początku ich znajomości tak myślał. Poznali się w klubie dla homo. Nao miał wtedy dość wyzywający strój, który założył za namową przyjaciółki, oraz oczy zasłonięte grzywką, bo mimo wszystko jest bardzo nieśmiały. Do tej pory ma rude włosy sięgające mu do łopatek. W jego oczach można było się zatracić - tak właśnie było w przypadku Sotaro. Duże, ciemnobrązowe, długie rzęsy i ten błysk zagubienia, gdy zaproponował mu drinka. Teraz Nao jest prawie tak samo nieśmiały, zwłaszcza w sprawach łóżkowych. Kocha Sotaro najbardziej na świecie. Po zakupach ukeś miał bardzo dobry humor i zabiłby, gdyby ktoś próbował mu go zepsuć. Pożegnał się z Mishą i postanowił odwiedzić Sotaro w pracy. Udał się do jednej z  ekskluzywnych restauracji w mieście, której jego mężczyzna był kierownikiem. Nie zauważył go na sali, więc skierował się go jego prywatnego gabinetu. Nie lubił kontaktu z klientami i prawie cały czas zajmował się formalnościami, co jakiś czas doglądając pracę pracowników. Nao zapukał do drzwi i po otrzymaniu pozwolenia, wszedł do środka. Jego oczom ukazał się wysoki, starszy od niego o trzy lata 25-letni mężczyzna. Miał kruczoczarne krótkie włosy, ciemno zielone oczy i delikatny zarost, którego rano nie chciało mu się ogolić. Odrazu podszedł do Nao i mocno go ucałował na powitanie. Ne widział go może od jakiś pięciu godzin, a i tak bardzo sie stęsknił. Był od niego uzależniony. Bo jak tu nie kochać takiego słodziaka jak on? Kiedy Nao powoli tracił oddech, odsunął sie i spojrzał na niego z miłością.
- Spadłeś mi z nieba, słońce.
Zachichotał i uśmiechnął się do niego. Kto by pomyślał, że taka cicha, zamknięta kiedyś w sobie osóbka, potrafi być teraz tak otwarta uczuciowo? Sotaro uwielbiał to w swoim chłopaku.
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam? - zapytał i postawił torbę z ubraniami na podłodze.
- Oczywiście, że nie. Jesteś tu zawsze mile widziany. Napijesz się czegoś? A może jesteś głodny?
- Jeśli to nie sprawi kłopotu kucharzom, to może kurczaka z frytkami i herbatę.
- o to się nie martw. Przecież nie mogę pozwolić, by mój słodziak był głodny. - pogłaskał go delikatnie po policzku i złożył słodki pocałunek na ustach - Usiądź sobie. Zaraz przyjdę. - powiedział i poszedł po jedzenie.
Nao bardzo lubił jeść. Można powiedzieć, że wszystko. Wyjątek stanowiły podroby i brukselka. Nienawidził tego, więc kiedy Sotaro wciskał to w niego, robił "małą" awanturę. Po drugiej czarnowłosy miał już dość i postanowił go nie męczyć. Podczas przygotowywania posiłku, Nao wziął do ręki zeszyt z notatkami Sotaro i długopis i z uśmiechem zaczął poprawiać mu błędy. Był pod tym względem szczególnie wyczulony. Niecałe dziesięć minut później przed rudym stał już talerz z dużą porcją frytek i kawałkami kurczaka.
- Smacznego. - powiedział zielonooki odbierając mu swój notatnik. Widząc drobne poprawki, uśmiechnął się.
Nao zjadł wszystko w zastraszająco szybkim tempie. Potem wypił herbatę i westchnął czując jej mocny i słodki smak.
- Dziękuje. - sięgnął jeszcze do torby z zakupami i wyjął z niej pączka polanego dużą ilością lukru.
- Żarłok. - wytknął mu żartobliwie.
- No i dopfsze - odgryzł się z pełną buzią - O której będziesz w domu? - zapytał, gdy przełknął.
- Koło 11, może 12. Wieczorem mamy tu małe przyjęcie dla pracowników i nie wiem, jak długo się zejdzie. Nie czekaj na mnie jeśli będziesz zmęczony.
- Jeszcze sie zobaczy. - wstał i usiadł mu na kolanach za biurkiem. Wtulił się w niego i cicho zamruczał, gdy Sotaro pogłaskał go po głowie. Pocałowali się delikatnie, ale potem bardzo namiętnie. Nao jęknął mu w usta i oplótł rękami jego szyję. Wciągnął ze świstem powietrze i odsunął się, kiedy Sotaro zjechał ręką na jego krocze.
- Na pewno nie tutaj! - oburzył się - Jeszcze ci mało?! Dzisiaj rano ledwo wstałem z łóżka! - wyrzucił z siebie. Jak tylko zorientował się, co mówił, cały się zarumienił i jeszcze cicho powiedział - Chyba muszę już iść. Nie chcę ci sprawiać kłopotu. Porozmawiamy w domu. Na razie!
Szybko wyszedł zanim on zdołał się odezwać. Sotaro przez chwilę próbował ogarnąć, co się stało, a potem zaczął się głośno śmiać. To rzadkość widzieć tak zawstydzonego Nao.
Po powrocie rudy wziął się za sprzątanie. Do wieczora miał jeszcze trochę czasu. Później, nie mając co ze sobą zrobić, zaczął czytać jakieś romansidło, a potem oglądał TV. Niestety nie udało mu się dotrwać do powrotu ukochanego. Zasnął na kanapie, kiedy zaczęła się jakaś komedia. Sotaro, długo po północy, wszedł cicho do ich mieszkania. Zauważył Nao i rozczulił się. Wyglądał naprawdę uroczo. Pogłaskał go po policzku, na co mruknął coś niewyraźnie i przekręcił się. Wziął go  delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. Tam rozebrał go do bokserek i okrył kołdrą. Sam położył się obok i przycisnął młodszego do siebie. Kochał czuć te drobne ciałko przy sobie. Nao odruchowo się w niego wtulił. Rano rudego obudził go zapach śniadania i kawy dochodzący z kuchni. Przeciągnął się i ruszył w tamtym kierunku. Zastał Sotaro w pełni ubranego, przygotowującego naleśniki. Na palcach podszedł do niego i niespodziewani przytulił do pleców kochanka. Ten na chwilę oderwał się od wykonywanej czynności, ale dopiero wtedy, gdy miał pewność, że nic się nie przypali. Obrócił się i pocałował w czółko swojego kociaka.
- Dzień dobry. - szepnął mu do ucha - Jak się spało?
- .... dobry.... - powiedział ziewając - Dobrze. Dzięki. Co tam szykujesz?
- Nic wymyślnego. Naleśniki.
Zaciągnął się przyjemnym zapachem.
- I tak kocham, jak robisz mi śniadania. To miłe.
- Nic nie równa się z twoją kuchnią. Nawet moja restauracja.
- Nie przesadzaj. - przycisnął się mocniej do niego, lekko zarumieniony.
Usiedli razem do stołu i zjedli naleśniki. Na szczęście Sotaro przyniósł z restauracji polewę czekoladową. Nao ją uwielbiał. Po posiłku postanowili wybrać się na spacer. Nie daleko znajdował się bardzo duży park, w którym łatwo można się było zgubić. Całe szczęście obaj znali go jak własną kieszeń. Szli trzymając się za ręce. Rudy przez cały czas się uśmiechał. Nie mógł doczekać się jutra. Skoro Sotaro dziś jest taki miły, to co dopiero w rocznicę...Szkoda tylko, że będzie pracował... Na tę myśl Nao od razu posmutniał i przez dobre 10 minut milczał. Bardzo chciał z nim spędzić cały dzień, a przecież nie może tak często przeszkadzać mu w pracy. Z rozmyślań wyrwał go Sotaro ściskając trochę mocniej jego dłoń.
- Nao, coś się stało?
- Co...? Umm... Nic takiego. - wymusił uśmiech i przytulił się do jego ramienia - Chodźmy na plac zabaw. Posiedzimy sobie na huśtawkach.
- Dobrze. Tam sobie porozmawiamy. - nie zamierzał mu odpuszczać.
Kiedy dotarli na miejsce, Nao odrazu podbiegł do huśtawek, zajmując je, by jakieś dzieciaki ich nie wyprzedziły. W głębi duszy dalej był dzieckiem. Sotaro dołączył do niego.
- No to teraz mów. Przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie oszukasz mnie. Za dobrze cię znam.
- Eh..No...No bo jutra jest nasza rocznica...
- Wiem. Pamiętam. Nie cieszysz się z tego powodu?
- Nie! To nie tak! Cieszę się, tylko będziesz pracował i nie spędzimy razem całego dnia.
Poklepał go pocieszająco po głowie i pociągnął na swoje kolana, wywołując tym natychmiastową reakcje jakiejś dziewczynki, która od razu zajęła huśtawkę.
- Będę w domu na obiad. Nie martw się. Za nim wstaniesz z łóżka, ja już będę koło ciebie.
Uśmiechnął się szeroko i mocno w niego wtulił.
- Kocham cię. - powiedział i napawał się tym cudownym ciepłem.
- Ja ciebie też. Chcesz iść na lody?
- Tak! - pocałował do w policzek i wstał.
Dziewczynka dziwnie na nich spojrzała, ale całkowicie to olali. Kupili sobie po trzy gałki. Nao oczywiście wszystkie czekoladowe, a Sotaro miętowe. Kierowali się powoli do domu. Po drodze zeszli jeszcze do kwiaciarni i Sotaro podarował rudemu bukiecik tulipanów. Nao zarumienił się i podziękował mu buziakiem w usta.
- Jesteś dziś zbyt rozrzutny,. Może i zarabiasz dużo, ale nie musisz mi kupować kwiatów.
- Jeśli taki drobiazg wywoła na uśmiech na twojej twarzy, będę ci je kupował codziennie.
Uśmiechnął się znowu i poszli do domu. Brązowooki wstawił wodę i wyjął sobie jabłko z lodówki. Sięgnął potem do szafki i w dużych kubkach przygotował herbatę. Doskonale wiedział, jaki gatunek lubi jego ukochany. Mocna, czarna z jedną łyżeczką cukru. Razem z jakimiś ciastkami zaniósł wszystko do salonu. Sotaro  tym czasie wstawił kwiaty do wazonu i zaczął skakać po kanałach. Widząc, że zaczyna się "Król Lew", postanowił zostawić. Wiedział, że Nao bardzo to lubił. Rudy usiadł obok niego i uśmiechnął się ciepło. Łzy podczas śmierci Mufasy były jednak nieuniknione. No tak. Sotaro mógł się tego spodziewać. Mocno przytulił szlochającego Nao. Wyłączył telewizor i resztę dnia spędzili na pocałunkach, czułych słówkach i rozmowach o wszystkim i o niczym. Czarnowłosy nie mógł się doczekać reakcji młodszego na swój prezent.

1 komentarz:

  1. Więc tak...
    Przeczytałam wszystkie one-shoty, więc zostały mi tylko opowiadania.
    Chcę na początku zaznaczyć, że jestem twoją nową czytelniczką i bardzo podoba mi się twój styl pisania.
    Bądź pewna, że często będę tu zaglądać jak i komentować.
    Łatwiej jednak by było, gdybyś dała funkcję obserwacji na swoim blogu. Wtedy wszyscy czytelnicy byli by na bierząco.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń