Moje pierwsze Drarry. Pomysł przyszedł w szkole, więc może być takie sobie, ale jak pisać to pisać.
****************************************************************
Draco jak zwykle po lekcjach udał się do swojej komnaty. Zdziwił się, kiedy pościel na łóżku zaczęła się poruszać, a następnie poczuł na twarzy nagły ruch powierza. Uczucie to zastąpiło zrozumienie i ciekawość.
- Potter, wiem, że tu jesteś.
Usłyszał jeszcze krótkie westchnienie i po chwili na ziemię opadła peleryna niewidka, odsłaniając ciemnowłosego chłopaka. Wyglądał inaczej. Niegdyś pogodna, ciekawa świata twarz Harrego, była wykrzywiona smutkiem. Kiedy się odezwał, jego głos był zdecydowany.
- Musimy porozmawiać.
- Domysliłem się. Jestem tylko ciekawy, o czym. Ostatnio chyba wszystko sobie wyjaśnialiśmy. - powiedział chłodno.
Był zły na niego. Od... tamtego wydarzenia Harry zaczął go unikać. Nie miał pojęcia, dlaczego. Kiedy chciał go zapytać, zaraz uciekał do swoich przyjaciół z dormitorum z jakąś błahą wymówką.
- Jak widzisz, nie wszystko.
Draco nie krył się z patrzenie na niego z wyższością. Prychnął, minął go i usiadł na krześle obok łóżka zakładając ręce na piersi.
- Słucham. Co masz mi do powiedzenia?
Pewność okularnika gdzieś uleciała. Spojrzenie przeniósł na swoje buty. Zaczął się jąkać.
- No bo... ja... przemyślałem to, co się stało tydzień temu...
- Nie ma o czym mówić. - przerwał mu blondyn - Byliśmy pijani. Dobrze wiesz, że to nie miało znaczenia. Sam to zresztą przyznałeś.
- Myliłem się. Zrozumiałem jedną bardzo ważną rzecz.
Umilkł na chwilę, a Draco próbował ogarnąć, o co chodzi. To, co następnie zwróciło uwagę Malfoya, były oczy Pottera. Błyszczące od nadmiaru wilgoci. Wiedział, że jest wrażliwy, ale NIGDY przy nim nie płakał. Coś zakłuło go w sercu jak widział ciemnowłosego w takim stanie.Harry podniósł na niego wzrok, a smutek na jego twarzy był jeszcze większy niż na początku. Nie popędzał go choć bardzo się niecierpliwił. Widocznie musiał zebrać się na odwagę, by mówić dalej.
- Nie mogłem przestać o tym myśleć. - w końcu kontynuował - Zrozumiałem, że się w tobie zakochałem. Wiedziałem to chyba nawet wcześniej, ale broniłem się przed tym. Teraz pogodziłem się ze swoimi uczuciami i postanowiłem ci je wyznać.
Draco momentalnie zrzedła mina. Był w szoku. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Jedyne, co przyszło mu teraz do głowy to:
- Wyjdź stąd natychmiast, pedale!
Widział jak nadzieja z twarzy chłopaka znika, jak zastępuje ją osłupienie a potem rozpacz. Harry szybko wybiegł z dormitorum Ślizgonów, uprzednio narzucając na siebie pelerynę. Jego serce rozpadło się na kawałki i wiedział, że już nic nie będzie takie samo. Ich ukrywana przez lata przyjaźń znikła przez głupie wyznanie. Żałował, że to powiedział.
Blondyn natomiast był wściekły. Nie rozumiał, jak on mógł coś takiego powiedzieć. Przecież się przyjaźnili, a ten co odwala?! Co za idiota. Jedyna osoba, której ufał w tym zamku, okazała się gejem. Pieprzonym pedałem!
- Cholera jasna! - krzyknął na cały pokój rzucając jakąś książką w ścianę. Odpadło od niej trochę farby, która dzięki odpowiedniemu zaklęciu, wróciła na swoje miejsce. Lubił Pottera. Nawet bardzo. A on to wszystko zniszczył. Nie miał pojęcia, co teraz robić. Nie mógł uwierzyć, że tamten głupi incydent może tak wiele zmienić. Miał ochotę go zabić za to, że te kilka lat poszło wpizdu.
Przez kilka dni sytuacja nie ulegała zmianie. Harry wyglądał jak chodzące nieszczęście. Nie mógł pozbyć się z głowy wyrazu twarzy Draco z tamtego dnia. Mało się odzywał, unikał ludzi, starał się zająć czas nauką , ale oceny i tak mocno mu spadły, mimo pomocy Hermiony. Można powiedzieć, że przychodził tylko na lekcję i posiłki, na których i tak prawie nic nie jadł. Cały czas słyszał krzyk Malfoya. Czasami rzucił mu w Wielkiej Sali spojrzenie pełne bólu, ale to było tylko chwilowe. Przecież nie może go mieć. Nawet jako przyjaciela, kolegę... Poddał się.
Draco natomiast nie zmienił się z ogóle. Dalej był typowym wrdnym, egoistycznym Ślizgonem. Zachowywał się tak jakby Gryfon był jego nową zabawką. Czasami na korytarzu mieszał go z błotem. Wiedział, że przesadza, że sprawia mu tym ogromny ból, ale miał to gdzieś. Chciał sprawić sobie tym satysfakcję, ale jej nie odczuwał. Próbował zrozumieć, dlaczego. Wyzywał go dotąd, aż ogarnął - on wcale nie chciał go krzywdzić. Myślał, że umrze z przerażenia, gdy pewnego razu zobaczył Pottera mdlejącego na środku klasy eliksiròw Snape'a. Od razu do niego podbiegł i próbował cucić, ale to było na nic. Przeklinał się w myślach za to, co powiedział tamtego dnia. Zrozumiał, że to Harry jest najważniejszą osobą jaką miał. Przecież nigdy by nie zaufał tej podłej, zakłamanej grupie gadów. Momentalnie przeniesiono go do skrzydła szpitalnego. Draco nigdy nie bał się tak bardzo, mimo że powiedziano mu, iż to nic poważnego.
- Zemdlał z osłabienia. - poinformowała go pani Pomfrey - Zaraz powinien się obudzić.
Blondyn usiadł obok niego na łóżku i wpatrywał się w pogrążonego we śnie chłopaka. Nie miał pojęcia, czemu zrobił mu taką wielką krzywdę. Był gotów błagać go na kolanach o wybaczenie. Nie minęło 10 minut, kiedy Harry zatrzepotał swoimi ciemnymi rzęsami. Zauważył, że mruży oczy, więc podał mu okulary, by lepiej widział. Gdy to zrobił, od razu uznał to za zły pomysł. Potter gwałtownie się odsunął od Draco, kierując spojrzenie w inną stronę.
- Odejdź. - usłyszał jego słaby głos.
- Nie. - powiedział stanowczo.
- Znowu chcesz mnie gnębić? Super.
Gryfon miał łzy w oczach. Chciał uciec. Schować się pod gruby koc. Cokolwiek. Byle dalej od niego. Jego obecność zbyt mocno bolała Harry'ego. Ślizgon pod wpływem impulsu mocno objął drobne ciało chłopaka. Całe szczęście Potter nie miał siły na wyrywanie się, więc utonął w czarnym materiale szaty blondyna. Rozpłakał się. To już drugi raz, gdy Draco widział jego łzy, a świadomość, że to przez niego jeszcze bardziej go raniła. Pogłaskał go po potarganych włosach.
- Przepraszam. - szepnął mu do ucha - Nie płacz. Już wszystko dobrze.
- Nie jest. - zaprzeczył Harry.
- Jest. Ja... akceptuje twoje uczucia. - oznajmił, nagle uświadamiając sobie, że wcale nie musi go okłamywać. Czarnowłosy odsunął się od niego, na co mu pozwolił.
- Naprawdę? - zapytał z olbrzymią nadzieją.
- Tak. Już nigdy ci tego nie zrobię. Chcę, żebyś był szczęśliwy, żebyś był ze mną. Na zawsze.
Gryfon nie potrafił określić uczuć, jakie teraz w nim siedziały. Szczęście, ulga...miłość.
Rzucił się na Ślizgona cicho przy tym się śmiejąc. Nie mógł uwierzyć, że to się działo.
- Draco?
- Tak?
Harry usiadł blondynowi na kolanach i spojrzał w jego piękne oczy.
- Możesz mnie pocałować? Tak, jak wtedy, gdy graliśmy w butelkę i byliśmy pijani.
Malfoy tylko się uśmiechnął i wpił się szybko w słodkie wargi Pottera. Pocałunek był jeszcze bardziej namiętny niż wtedy. Teraz obaj dopiero poczuli, że żyją. I im to się jak najbardziej podobało.
niedziela, 26 maja 2013
sobota, 25 maja 2013
Głód miłości - rozdział 2
Cześć! Mam dla was kolejny rozdział. Mam nadzieję, że jest ok.
*******************************************************
Rozdział 2
Nazajutrz Sotaro wyszedł wcześnie rano. Pomyślał, że jak odwali całą papierkową robotę, to będzie mógł wyjść jeszcze przed obiadem. Widząc Nao śpiącego i tulącego do siebie poduszkę, wahał się dłuższą chwilę. Okrył go jednak delikatnie kołdrą i udał się do restauracji. Była jeszcze zamknięta, ponieważ zwykle otwierała kierowniczka sali. Wszedł do swojego gabineciku i wziął się do pracy. Nao natomiast spał prawie do 11. Tak jak przypuszczał, Sotaro jeszcze nie było. Westchnął, przeciągnął się, ubrał i zabrał za sprzątanie. Chciał, żeby ten dzień był idealny. Zasunął rolety w oknach, zapalił świeczki pomarańczowe i przyszykował obiad. Teraz tylko czekał aż jego kochanek wróci.
Nie musiał długo czekać. Sotaro wszedł do mieszkania i od razu zobaczył blask świec z salonu oraz wyczuł zapach pomarańczy. Kierował się dalej i jego oczy odnalazły Nao poprawiającego coś na stole. Chyba był tym tak pochłonięty, że nie zauważył, iż zielonooki wrócił. Podkradł się do niego, zaskakując namiętnym pocałunkiem. Rudy aż podskoczył, ale zaraz oddał się cudownej pieszczocie. Jęknął mu w usta i przecisnął się mocniej do niego. Bardzo go teraz chciał. ale nie zamierzał tylko w ten sposób spędzić rocznicy. Z cichym pomrukiem oderwał się od niego i uśmiechnął.
- Cześć, skarbie. Jak było w pracy?
- Całkiem dobrze.- odpowiedział i usadził go sobie na kolanach - Mam dla ciebie prezent.
- Naprawdę? Ja dla ciebie też, ale to po obiedzie, dobrze?
- Jasne.
Nao ruszył do kuchni, zabierając z niej przystrojone już talerze z faszerowanym warzywami kurczakiem. Postawił je na stole i do kieliszków nalał czerwonego półwytrawnego wina. Bardzo je lubił. Jedli cały czas się do siebie uśmiechając. Pasowała im taka chwila ciszy. "Ciekawe, co w tym roku wymyśli Sotaro?" - zastanawiał się brązowooki. Ostatnim razem zabrał go do ośrodka wypoczynkowego nad morzem. Nao cały czas powtarzał wtedy, że za drogie i chciał, by odpuścił. Wystarczyłyby mu zwykłe kwiaty. Ze wszystkiego by się cieszył, bo wiedziałby, że to od niego. Ale on wtedy się strasznie uparł i nie chciał słuchać sprzeciwów. wyjechali i bawili się świetnie przez cały tydzień. Kąpiele w morzu, seks w plażowej przebieralni, drinki, owoce morza i znowu seks. Względem młodszego Sotaro był bardzo rozrzutny.
- Co taki zamyślony jesteś? - zapytał starszy.
- Co...? Um... Wspominam naszą ostatnią rocznicę. - wyjaśnił.
- To zapomnij na chwilę o niej i zobacz, co dla ciebie mam.
Wyciągnął z kieszeni spodni dwie wejściówki na bardzo prestiżowy pokaz mody. Nao wciągnął ze świstem powietrze i oczy mu się zaświeciły.
- Wiem, że interesuje cię ta cała moda i chciałbyś spróbować swoich sił w modelingu, więc zdobyłem te bilety. Nawet nie wiem, co to za projektant, ale myślę, że ci się spodoba.
Rudy dalej siedział ja zaczarowany i wpatrywał się w wejściówki. Nie wiedział, co powiedzieć. Żadne ze słów nie wyraziłyby w tej chwili jego radości. Ze łzami w oczach wstał, podbiegł do niego i bardzo mocno uścisnął.
- Dziękuje! Bardzo ci dziękuje! Ja widziałem informację w internecie o tym pokazie, ale nie odważyłbym się ciebie poprosić o bilety. Widziałem cenę i musiałbyś wydać na to dużo kasy. Dziękuje! Jesteś najlepszy! Kocham cię! - dostał słowotoku, ale zaraz szybko zamilkł i tulił się do niego.
- Nie ma za co. Przecież stać mnie na to. I też cię kocham. Nie będę na tobie oszczędzał. Chcę, żebyś miał wszystko, czego zapragniesz.
- Już wszystko mam. Od dwóch lat.
Uśmiechnął się i przytulił go mocniej.
- To jest dzisiaj o 20:00 . Mam nadzieję, że będziesz gotowy na czas.
- Oczywiście, że będę! Mam strój idealny na tę okazję. Aa! Właśnie! Zapomniałem o prezencie dla ciebie.
Pobiegł do sypialni i wyciągnął z szafki małe pudełko. Wręczył je ukochanemu i czekał na reakcję. Co prawda nie było to takie zajebiste, jak prezent od niego, ale oczekiwał chociażby kłamstwa, że mu się podoba. Sotaro otworzył pudełko i jego oczom ukazał się srebrny męski zegarek z diamentowymi elementami. Nie kosztował tak dużo jak bilety, bo Nao dopiero szukał pracy. Na razie był na utrzymaniu starszego. Ciemnowłosy wyjął delikatnie zegarek i obejrzał go dokładnie. Bardzo mu się podobał. Nie lubił za każdym razem wyjmować komórki z kieszeni. Założył go na nadgarstek i pocałował młodszego w usta - delikatnie i krótko. Uśmiechnął się.
- Dziękuje. Jest bardzo ładny. Mój stary zegarek nie tyka od jakiegoś roku i jest stary. Zawsze wiesz, czego mi trzeba.
- Mam dla ciebie jeszcze bardzo dobrą wiadomość. Pamiętasz jak jakiś czas temu byłem na rozmowie kwalifikacyjnej w wydawnictwie czasopisma o modzie? Wtedy mówili, że się nie nadaję, ale zadzwonili ostatnio i chcieliby mnie przyjąć. Zaczynam za dwa tygodnie.
- Tak krótko...? Szkoda... No ale cieszę się, że ci się udało.
- Ja też się cieszę. Która godzina?
- 17:00 - zerknął na NOWY zegarek.
- Już?! - zdziwił się - Ide naszykować sobie ubranie. I muszę się wykąpać! Przecież nie pójdę z taką szopą na głowie. Eh... Cholera jasna! - krzyknął, kiedy walnął palcami u stóp o kant łóżka. Na jednej nodze podskakiwał i w końcu zamknął się spanikowany w łazience. Sotaro obserwował go z rozbawieniem na twarzy. Zapowiadało się, że spędzi najbliższe 2 godziny przed telewizorem. Tak jak podejrzewał zdążył obejrzeć cały jeden film i początek drugiego. Kiedy spojrzał na Nao, wiedział, że było warto. Rude włosy miał spięte a te, które wystawiły były skręcone. Czarna, błyszcząca marynarka, dopasowane spodnie, jasno zielona koszula pod spodem. Zaśmiał się dostrzegając jeden szczegół. Nawet w pantoflach na małym obcasie był niższy.
- Z czego się śmiejesz? Coś nie tak? Nie zdążę się przebrać!
- Nie, nie. Wszystko jest idealne. - ucałował go w czoło i poszedł założyć swój zwykły, czarny garnitur. Nie bardzo lubił zakładać okazjonalne stroje, ale teraz liczyło się szczęście Nao. Po chwili oboje byli już gotowi. Żadnym mercedesem dojechali na miejsce. W budynku zbierały się tłumy ludzi. Sotaro poprowadził Nao na ich miejsca. Nagle zgasły światła, a potem zostały skierowane tylko na wybieg. Rudy chciał piszczeć z ekscytacji, ale powstrzymał się. Wziął tylko starszego za rękę i zadowolony oglądał pokaz. Okazało się, że ubrania będą sprzedawane w sklepie w ich okolicy. Był bardzo szczęśliwy. Upatrzył sobie nawet kilka kompletów. Musi jak najszybciej zdobyć na nie pieniądze. Przecież nie może wszystkiego kupować za kasę Sotaro. Przed samym końcem ogłoszono, że jutro odbędzie się casting, ponieważ szukają modela. Nao nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Szybko poderwał się i zapisał na listę. Po drodze czuł na sobie lustrujące spojrzenia. Zignorował je jednak i uszczęśliwiony wrócił na miejsce. Sotaro obserwował go z wyraźnym zadowoleniem. Bardzo chciał, by młodszy spełnił swoje marzenie a teraz miał idealną okazję do tego. Z takim ciałem mógłby podbić świat. Był ładniejszy od niektórych modelek. Po pokazie Nao był już taki zmęczony, że o seksie nie było mowy. "Może jutro" - obiecał starszemu. Od razu przebrał się i poszedł do łóżka. Powinien się wyspać jeśli chce jutro dobrze wyglądać. Sotaro kilka minut później go przytulił i zasnęli.
Rano obudzili się całkowicie wypoczęci. Starszy postanowił wziąć sobie wolny dzień, by iść wspierać ukochanego. Nao szykował się prawie tak samo długo jak wczoraj. Dobrze, że casting zaczynał się po południu. Przed wyjściem zdążyli przekąsić jeszcze jakąś sałatkę. Nao podekscytowany wszedł do budynku, w którym zaczął spełniać swoje marzenia. Obserwował innych modeli i wiedział, że będzie ciężko, ale spodziewał się chociaż pochwały jego wyglądu i postawy. W końcu spece od modelingu wywołali jego imię. Trochę zdenerwowany wszedł na wybieg i przez chwilę czuł się jak prawdziwy model. Podszedł do niego światowej sławy projektant i poczuł jak serce mu staje. Czekał na tę chwilę bardzo długo.
- Zdejmij sweterek. - rozkazał.
Zrobił, co chciał i uśmiechnął się ciepło do ukochanego, który siedział za ławkami jurorów. Projektant zaczął mruczeć coś pod nosem. Notował coś w swoim zeszycie, potem zmierzył centymetrem jego pierś, pas i biodra. Potem stało się coś nieoczekiwanego.
*******************************************************
Rozdział 2
Nazajutrz Sotaro wyszedł wcześnie rano. Pomyślał, że jak odwali całą papierkową robotę, to będzie mógł wyjść jeszcze przed obiadem. Widząc Nao śpiącego i tulącego do siebie poduszkę, wahał się dłuższą chwilę. Okrył go jednak delikatnie kołdrą i udał się do restauracji. Była jeszcze zamknięta, ponieważ zwykle otwierała kierowniczka sali. Wszedł do swojego gabineciku i wziął się do pracy. Nao natomiast spał prawie do 11. Tak jak przypuszczał, Sotaro jeszcze nie było. Westchnął, przeciągnął się, ubrał i zabrał za sprzątanie. Chciał, żeby ten dzień był idealny. Zasunął rolety w oknach, zapalił świeczki pomarańczowe i przyszykował obiad. Teraz tylko czekał aż jego kochanek wróci.
Nie musiał długo czekać. Sotaro wszedł do mieszkania i od razu zobaczył blask świec z salonu oraz wyczuł zapach pomarańczy. Kierował się dalej i jego oczy odnalazły Nao poprawiającego coś na stole. Chyba był tym tak pochłonięty, że nie zauważył, iż zielonooki wrócił. Podkradł się do niego, zaskakując namiętnym pocałunkiem. Rudy aż podskoczył, ale zaraz oddał się cudownej pieszczocie. Jęknął mu w usta i przecisnął się mocniej do niego. Bardzo go teraz chciał. ale nie zamierzał tylko w ten sposób spędzić rocznicy. Z cichym pomrukiem oderwał się od niego i uśmiechnął.
- Cześć, skarbie. Jak było w pracy?
- Całkiem dobrze.- odpowiedział i usadził go sobie na kolanach - Mam dla ciebie prezent.
- Naprawdę? Ja dla ciebie też, ale to po obiedzie, dobrze?
- Jasne.
Nao ruszył do kuchni, zabierając z niej przystrojone już talerze z faszerowanym warzywami kurczakiem. Postawił je na stole i do kieliszków nalał czerwonego półwytrawnego wina. Bardzo je lubił. Jedli cały czas się do siebie uśmiechając. Pasowała im taka chwila ciszy. "Ciekawe, co w tym roku wymyśli Sotaro?" - zastanawiał się brązowooki. Ostatnim razem zabrał go do ośrodka wypoczynkowego nad morzem. Nao cały czas powtarzał wtedy, że za drogie i chciał, by odpuścił. Wystarczyłyby mu zwykłe kwiaty. Ze wszystkiego by się cieszył, bo wiedziałby, że to od niego. Ale on wtedy się strasznie uparł i nie chciał słuchać sprzeciwów. wyjechali i bawili się świetnie przez cały tydzień. Kąpiele w morzu, seks w plażowej przebieralni, drinki, owoce morza i znowu seks. Względem młodszego Sotaro był bardzo rozrzutny.
- Co taki zamyślony jesteś? - zapytał starszy.
- Co...? Um... Wspominam naszą ostatnią rocznicę. - wyjaśnił.
- To zapomnij na chwilę o niej i zobacz, co dla ciebie mam.
Wyciągnął z kieszeni spodni dwie wejściówki na bardzo prestiżowy pokaz mody. Nao wciągnął ze świstem powietrze i oczy mu się zaświeciły.
- Wiem, że interesuje cię ta cała moda i chciałbyś spróbować swoich sił w modelingu, więc zdobyłem te bilety. Nawet nie wiem, co to za projektant, ale myślę, że ci się spodoba.
Rudy dalej siedział ja zaczarowany i wpatrywał się w wejściówki. Nie wiedział, co powiedzieć. Żadne ze słów nie wyraziłyby w tej chwili jego radości. Ze łzami w oczach wstał, podbiegł do niego i bardzo mocno uścisnął.
- Dziękuje! Bardzo ci dziękuje! Ja widziałem informację w internecie o tym pokazie, ale nie odważyłbym się ciebie poprosić o bilety. Widziałem cenę i musiałbyś wydać na to dużo kasy. Dziękuje! Jesteś najlepszy! Kocham cię! - dostał słowotoku, ale zaraz szybko zamilkł i tulił się do niego.
- Nie ma za co. Przecież stać mnie na to. I też cię kocham. Nie będę na tobie oszczędzał. Chcę, żebyś miał wszystko, czego zapragniesz.
- Już wszystko mam. Od dwóch lat.
Uśmiechnął się i przytulił go mocniej.
- To jest dzisiaj o 20:00 . Mam nadzieję, że będziesz gotowy na czas.
- Oczywiście, że będę! Mam strój idealny na tę okazję. Aa! Właśnie! Zapomniałem o prezencie dla ciebie.
Pobiegł do sypialni i wyciągnął z szafki małe pudełko. Wręczył je ukochanemu i czekał na reakcję. Co prawda nie było to takie zajebiste, jak prezent od niego, ale oczekiwał chociażby kłamstwa, że mu się podoba. Sotaro otworzył pudełko i jego oczom ukazał się srebrny męski zegarek z diamentowymi elementami. Nie kosztował tak dużo jak bilety, bo Nao dopiero szukał pracy. Na razie był na utrzymaniu starszego. Ciemnowłosy wyjął delikatnie zegarek i obejrzał go dokładnie. Bardzo mu się podobał. Nie lubił za każdym razem wyjmować komórki z kieszeni. Założył go na nadgarstek i pocałował młodszego w usta - delikatnie i krótko. Uśmiechnął się.
- Dziękuje. Jest bardzo ładny. Mój stary zegarek nie tyka od jakiegoś roku i jest stary. Zawsze wiesz, czego mi trzeba.
- Mam dla ciebie jeszcze bardzo dobrą wiadomość. Pamiętasz jak jakiś czas temu byłem na rozmowie kwalifikacyjnej w wydawnictwie czasopisma o modzie? Wtedy mówili, że się nie nadaję, ale zadzwonili ostatnio i chcieliby mnie przyjąć. Zaczynam za dwa tygodnie.
- Tak krótko...? Szkoda... No ale cieszę się, że ci się udało.
- Ja też się cieszę. Która godzina?
- 17:00 - zerknął na NOWY zegarek.
- Już?! - zdziwił się - Ide naszykować sobie ubranie. I muszę się wykąpać! Przecież nie pójdę z taką szopą na głowie. Eh... Cholera jasna! - krzyknął, kiedy walnął palcami u stóp o kant łóżka. Na jednej nodze podskakiwał i w końcu zamknął się spanikowany w łazience. Sotaro obserwował go z rozbawieniem na twarzy. Zapowiadało się, że spędzi najbliższe 2 godziny przed telewizorem. Tak jak podejrzewał zdążył obejrzeć cały jeden film i początek drugiego. Kiedy spojrzał na Nao, wiedział, że było warto. Rude włosy miał spięte a te, które wystawiły były skręcone. Czarna, błyszcząca marynarka, dopasowane spodnie, jasno zielona koszula pod spodem. Zaśmiał się dostrzegając jeden szczegół. Nawet w pantoflach na małym obcasie był niższy.
- Z czego się śmiejesz? Coś nie tak? Nie zdążę się przebrać!
- Nie, nie. Wszystko jest idealne. - ucałował go w czoło i poszedł założyć swój zwykły, czarny garnitur. Nie bardzo lubił zakładać okazjonalne stroje, ale teraz liczyło się szczęście Nao. Po chwili oboje byli już gotowi. Żadnym mercedesem dojechali na miejsce. W budynku zbierały się tłumy ludzi. Sotaro poprowadził Nao na ich miejsca. Nagle zgasły światła, a potem zostały skierowane tylko na wybieg. Rudy chciał piszczeć z ekscytacji, ale powstrzymał się. Wziął tylko starszego za rękę i zadowolony oglądał pokaz. Okazało się, że ubrania będą sprzedawane w sklepie w ich okolicy. Był bardzo szczęśliwy. Upatrzył sobie nawet kilka kompletów. Musi jak najszybciej zdobyć na nie pieniądze. Przecież nie może wszystkiego kupować za kasę Sotaro. Przed samym końcem ogłoszono, że jutro odbędzie się casting, ponieważ szukają modela. Nao nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Szybko poderwał się i zapisał na listę. Po drodze czuł na sobie lustrujące spojrzenia. Zignorował je jednak i uszczęśliwiony wrócił na miejsce. Sotaro obserwował go z wyraźnym zadowoleniem. Bardzo chciał, by młodszy spełnił swoje marzenie a teraz miał idealną okazję do tego. Z takim ciałem mógłby podbić świat. Był ładniejszy od niektórych modelek. Po pokazie Nao był już taki zmęczony, że o seksie nie było mowy. "Może jutro" - obiecał starszemu. Od razu przebrał się i poszedł do łóżka. Powinien się wyspać jeśli chce jutro dobrze wyglądać. Sotaro kilka minut później go przytulił i zasnęli.
Rano obudzili się całkowicie wypoczęci. Starszy postanowił wziąć sobie wolny dzień, by iść wspierać ukochanego. Nao szykował się prawie tak samo długo jak wczoraj. Dobrze, że casting zaczynał się po południu. Przed wyjściem zdążyli przekąsić jeszcze jakąś sałatkę. Nao podekscytowany wszedł do budynku, w którym zaczął spełniać swoje marzenia. Obserwował innych modeli i wiedział, że będzie ciężko, ale spodziewał się chociaż pochwały jego wyglądu i postawy. W końcu spece od modelingu wywołali jego imię. Trochę zdenerwowany wszedł na wybieg i przez chwilę czuł się jak prawdziwy model. Podszedł do niego światowej sławy projektant i poczuł jak serce mu staje. Czekał na tę chwilę bardzo długo.
- Zdejmij sweterek. - rozkazał.
Zrobił, co chciał i uśmiechnął się ciepło do ukochanego, który siedział za ławkami jurorów. Projektant zaczął mruczeć coś pod nosem. Notował coś w swoim zeszycie, potem zmierzył centymetrem jego pierś, pas i biodra. Potem stało się coś nieoczekiwanego.
piątek, 17 maja 2013
Głód miłości - rozdział 1
To moje pierwsze opowiadanie zamieszczane na blogu, więc bardzo proszę o wyrozumiałość. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam ^^
*******************************
Rozdział 1
Nao mieszka razem ze swoim chłopakiem Sotaro. Są ze sobą już prawie dwa lata. Wielkimi krokami zbliżała się ich rocznica. Nao nie mógł się doczekać. Postanowił wybrać się ze swoją przyjaciółką Mishą na zakupy podczas, gdy Sotaro był w pracy. Bardzo lubił robić niespodzianki swojemu seme. W sklepie z ubraniami nie mógł się na nic zdecydować. W końcu wybrał komplet z czarnymi lateksowymi leginsami i szarym swetrem z wydzierganym czerwonym sercem na piersi. Był trochę za duży, ale doskonale komponował się na szczupłym ciele chłopaka. Leginsy mocno przylegały do zgrabnych nóg. Jeśli teraz wyszedłby z przymierzalni, prawdopodobnie zostałby wzięty za dziewczynę. Nawet Sotaro na początku ich znajomości tak myślał. Poznali się w klubie dla homo. Nao miał wtedy dość wyzywający strój, który założył za namową przyjaciółki, oraz oczy zasłonięte grzywką, bo mimo wszystko jest bardzo nieśmiały. Do tej pory ma rude włosy sięgające mu do łopatek. W jego oczach można było się zatracić - tak właśnie było w przypadku Sotaro. Duże, ciemnobrązowe, długie rzęsy i ten błysk zagubienia, gdy zaproponował mu drinka. Teraz Nao jest prawie tak samo nieśmiały, zwłaszcza w sprawach łóżkowych. Kocha Sotaro najbardziej na świecie. Po zakupach ukeś miał bardzo dobry humor i zabiłby, gdyby ktoś próbował mu go zepsuć. Pożegnał się z Mishą i postanowił odwiedzić Sotaro w pracy. Udał się do jednej z ekskluzywnych restauracji w mieście, której jego mężczyzna był kierownikiem. Nie zauważył go na sali, więc skierował się go jego prywatnego gabinetu. Nie lubił kontaktu z klientami i prawie cały czas zajmował się formalnościami, co jakiś czas doglądając pracę pracowników. Nao zapukał do drzwi i po otrzymaniu pozwolenia, wszedł do środka. Jego oczom ukazał się wysoki, starszy od niego o trzy lata 25-letni mężczyzna. Miał kruczoczarne krótkie włosy, ciemno zielone oczy i delikatny zarost, którego rano nie chciało mu się ogolić. Odrazu podszedł do Nao i mocno go ucałował na powitanie. Ne widział go może od jakiś pięciu godzin, a i tak bardzo sie stęsknił. Był od niego uzależniony. Bo jak tu nie kochać takiego słodziaka jak on? Kiedy Nao powoli tracił oddech, odsunął sie i spojrzał na niego z miłością.
- Spadłeś mi z nieba, słońce.
Zachichotał i uśmiechnął się do niego. Kto by pomyślał, że taka cicha, zamknięta kiedyś w sobie osóbka, potrafi być teraz tak otwarta uczuciowo? Sotaro uwielbiał to w swoim chłopaku.
- Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam? - zapytał i postawił torbę z ubraniami na podłodze.
- Oczywiście, że nie. Jesteś tu zawsze mile widziany. Napijesz się czegoś? A może jesteś głodny?
- Jeśli to nie sprawi kłopotu kucharzom, to może kurczaka z frytkami i herbatę.
- o to się nie martw. Przecież nie mogę pozwolić, by mój słodziak był głodny. - pogłaskał go delikatnie po policzku i złożył słodki pocałunek na ustach - Usiądź sobie. Zaraz przyjdę. - powiedział i poszedł po jedzenie.
Nao bardzo lubił jeść. Można powiedzieć, że wszystko. Wyjątek stanowiły podroby i brukselka. Nienawidził tego, więc kiedy Sotaro wciskał to w niego, robił "małą" awanturę. Po drugiej czarnowłosy miał już dość i postanowił go nie męczyć. Podczas przygotowywania posiłku, Nao wziął do ręki zeszyt z notatkami Sotaro i długopis i z uśmiechem zaczął poprawiać mu błędy. Był pod tym względem szczególnie wyczulony. Niecałe dziesięć minut później przed rudym stał już talerz z dużą porcją frytek i kawałkami kurczaka.
- Smacznego. - powiedział zielonooki odbierając mu swój notatnik. Widząc drobne poprawki, uśmiechnął się.
Nao zjadł wszystko w zastraszająco szybkim tempie. Potem wypił herbatę i westchnął czując jej mocny i słodki smak.
- Dziękuje. - sięgnął jeszcze do torby z zakupami i wyjął z niej pączka polanego dużą ilością lukru.
- Żarłok. - wytknął mu żartobliwie.
- No i dopfsze - odgryzł się z pełną buzią - O której będziesz w domu? - zapytał, gdy przełknął.
- Koło 11, może 12. Wieczorem mamy tu małe przyjęcie dla pracowników i nie wiem, jak długo się zejdzie. Nie czekaj na mnie jeśli będziesz zmęczony.
- Jeszcze sie zobaczy. - wstał i usiadł mu na kolanach za biurkiem. Wtulił się w niego i cicho zamruczał, gdy Sotaro pogłaskał go po głowie. Pocałowali się delikatnie, ale potem bardzo namiętnie. Nao jęknął mu w usta i oplótł rękami jego szyję. Wciągnął ze świstem powietrze i odsunął się, kiedy Sotaro zjechał ręką na jego krocze.
- Na pewno nie tutaj! - oburzył się - Jeszcze ci mało?! Dzisiaj rano ledwo wstałem z łóżka! - wyrzucił z siebie. Jak tylko zorientował się, co mówił, cały się zarumienił i jeszcze cicho powiedział - Chyba muszę już iść. Nie chcę ci sprawiać kłopotu. Porozmawiamy w domu. Na razie!
Szybko wyszedł zanim on zdołał się odezwać. Sotaro przez chwilę próbował ogarnąć, co się stało, a potem zaczął się głośno śmiać. To rzadkość widzieć tak zawstydzonego Nao.
Po powrocie rudy wziął się za sprzątanie. Do wieczora miał jeszcze trochę czasu. Później, nie mając co ze sobą zrobić, zaczął czytać jakieś romansidło, a potem oglądał TV. Niestety nie udało mu się dotrwać do powrotu ukochanego. Zasnął na kanapie, kiedy zaczęła się jakaś komedia. Sotaro, długo po północy, wszedł cicho do ich mieszkania. Zauważył Nao i rozczulił się. Wyglądał naprawdę uroczo. Pogłaskał go po policzku, na co mruknął coś niewyraźnie i przekręcił się. Wziął go delikatnie na ręce i zaniósł do sypialni. Tam rozebrał go do bokserek i okrył kołdrą. Sam położył się obok i przycisnął młodszego do siebie. Kochał czuć te drobne ciałko przy sobie. Nao odruchowo się w niego wtulił. Rano rudego obudził go zapach śniadania i kawy dochodzący z kuchni. Przeciągnął się i ruszył w tamtym kierunku. Zastał Sotaro w pełni ubranego, przygotowującego naleśniki. Na palcach podszedł do niego i niespodziewani przytulił do pleców kochanka. Ten na chwilę oderwał się od wykonywanej czynności, ale dopiero wtedy, gdy miał pewność, że nic się nie przypali. Obrócił się i pocałował w czółko swojego kociaka.
- Dzień dobry. - szepnął mu do ucha - Jak się spało?
- .... dobry.... - powiedział ziewając - Dobrze. Dzięki. Co tam szykujesz?
- Nic wymyślnego. Naleśniki.
Zaciągnął się przyjemnym zapachem.
- I tak kocham, jak robisz mi śniadania. To miłe.
- Nic nie równa się z twoją kuchnią. Nawet moja restauracja.
- Nie przesadzaj. - przycisnął się mocniej do niego, lekko zarumieniony.
Usiedli razem do stołu i zjedli naleśniki. Na szczęście Sotaro przyniósł z restauracji polewę czekoladową. Nao ją uwielbiał. Po posiłku postanowili wybrać się na spacer. Nie daleko znajdował się bardzo duży park, w którym łatwo można się było zgubić. Całe szczęście obaj znali go jak własną kieszeń. Szli trzymając się za ręce. Rudy przez cały czas się uśmiechał. Nie mógł doczekać się jutra. Skoro Sotaro dziś jest taki miły, to co dopiero w rocznicę...Szkoda tylko, że będzie pracował... Na tę myśl Nao od razu posmutniał i przez dobre 10 minut milczał. Bardzo chciał z nim spędzić cały dzień, a przecież nie może tak często przeszkadzać mu w pracy. Z rozmyślań wyrwał go Sotaro ściskając trochę mocniej jego dłoń.
- Nao, coś się stało?
- Co...? Umm... Nic takiego. - wymusił uśmiech i przytulił się do jego ramienia - Chodźmy na plac zabaw. Posiedzimy sobie na huśtawkach.
- Dobrze. Tam sobie porozmawiamy. - nie zamierzał mu odpuszczać.
Kiedy dotarli na miejsce, Nao odrazu podbiegł do huśtawek, zajmując je, by jakieś dzieciaki ich nie wyprzedziły. W głębi duszy dalej był dzieckiem. Sotaro dołączył do niego.
- No to teraz mów. Przecież widzę, że coś jest nie tak. Nie oszukasz mnie. Za dobrze cię znam.
- Eh..No...No bo jutra jest nasza rocznica...
- Wiem. Pamiętam. Nie cieszysz się z tego powodu?
- Nie! To nie tak! Cieszę się, tylko będziesz pracował i nie spędzimy razem całego dnia.
Poklepał go pocieszająco po głowie i pociągnął na swoje kolana, wywołując tym natychmiastową reakcje jakiejś dziewczynki, która od razu zajęła huśtawkę.
- Będę w domu na obiad. Nie martw się. Za nim wstaniesz z łóżka, ja już będę koło ciebie.
Uśmiechnął się szeroko i mocno w niego wtulił.
- Kocham cię. - powiedział i napawał się tym cudownym ciepłem.
- Ja ciebie też. Chcesz iść na lody?
- Tak! - pocałował do w policzek i wstał.
Dziewczynka dziwnie na nich spojrzała, ale całkowicie to olali. Kupili sobie po trzy gałki. Nao oczywiście wszystkie czekoladowe, a Sotaro miętowe. Kierowali się powoli do domu. Po drodze zeszli jeszcze do kwiaciarni i Sotaro podarował rudemu bukiecik tulipanów. Nao zarumienił się i podziękował mu buziakiem w usta.
- Jesteś dziś zbyt rozrzutny,. Może i zarabiasz dużo, ale nie musisz mi kupować kwiatów.
- Jeśli taki drobiazg wywoła na uśmiech na twojej twarzy, będę ci je kupował codziennie.
Uśmiechnął się znowu i poszli do domu. Brązowooki wstawił wodę i wyjął sobie jabłko z lodówki. Sięgnął potem do szafki i w dużych kubkach przygotował herbatę. Doskonale wiedział, jaki gatunek lubi jego ukochany. Mocna, czarna z jedną łyżeczką cukru. Razem z jakimiś ciastkami zaniósł wszystko do salonu. Sotaro tym czasie wstawił kwiaty do wazonu i zaczął skakać po kanałach. Widząc, że zaczyna się "Król Lew", postanowił zostawić. Wiedział, że Nao bardzo to lubił. Rudy usiadł obok niego i uśmiechnął się ciepło. Łzy podczas śmierci Mufasy były jednak nieuniknione. No tak. Sotaro mógł się tego spodziewać. Mocno przytulił szlochającego Nao. Wyłączył telewizor i resztę dnia spędzili na pocałunkach, czułych słówkach i rozmowach o wszystkim i o niczym. Czarnowłosy nie mógł się doczekać reakcji młodszego na swój prezent.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)