niedziela, 29 grudnia 2013

Anioł - 1

Byłem wykończony. Po cholerę brałem nadgodziny i to w piątek?! Wyszedłem prędko z budynku wydawnictwa i skierowałem swoje kroki w stronę domu. Pogoda pogarszała się z minuty na minutę, a ja nie chciałem zmoknąć. Jeszcze mi tylko grypy brakowało do szczęścia. W pewnym momencie zawiał silny wiatr, który wyrwał mi z rąk kilka dokumentów. Znajdowałem się aktualnie w parku, co trochę ułatwiło mi robotę. Szybko pozbierałem arkusze i poszedłem dalej. 
- Proszę pana! - usłyszałem czyjś krzyk za sobą. Nie miałem pojęcia, czy to było do mnie, ale odwróciłem się. W moją stronę biegł wysoki mężczyzna w czarnej skórze. Miał kruczoczarne włosy i piękne szmaragdowe oczy. Lekki zarost pokrywał jego bladą skórę na brodzie. Był bardzo przystojny. Można powiedzieć ideał. Posłałem mu pytające spojrzenie. 
- To chyba pana. - powiedział wyciągając w moją stronę dwie kartki.  Zmarszczyłem brwi i szybko przeliczyłem to, co wcześniej pozbierałem. Miał rację. Brakowało mi dwóch arkuszy. Czyli to nie była tylko głupia gadka na podryw. Uspokojony z wdzięcznością wziąłem od niego dokumenty.
- Dziękuje bardzo. Zabiliby mnie gdybym to zgubi.
- Nie ma za co. Cieszę się, że mogłem pomóc. Nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć, więc odwróciłem się i poszedłem dalej. Całe szczęście udało mi się dotrzeć przed deszczem. Położyłem arkusze na biurku i postanowiłem wziąć prysznic przed kolacją. Ciepła woda była rajem dla mojego zmarzniętego ciała. Po kąpieli narzuciłem na siebie tylko bokserki i szlafrok. Wcześniej jednak popatrzyłem z niechęcią na swoją skórę na piersi. Była tam długa blizna. Wyglądało to jak przecięcie rozgrzanym do czerwoności mieczem. Nie miałem pojęcia skąd się wzięła. Kilka lat temu obudziłem się w parku. To ostatnie, co pamiętałem. O niczym, co było wcześniej nie miałem pojęcia. Nie chciałem iść z tym do lekarza. Jeszcze by mnie w psychiatryku zamknęli, a nie byłem świrem. Przez cały wieczór tułałem się wtedy po mieście próbując ogarnąć sytuację. Miałem wielkie szczęście spotykając na swojej drodze mężczyznę, który załatwił mi mieszkanie i pracę nie pytając o szczegóły. Do tej pory płaciłem u niego czynsz. 
Westchnąłem i przeczesałem dłonią swoje bardzo jasne blond włosy. Zrobiłem sobie sałatkę z fetą na kolację i położyłem się spać. To był męczący dzień. Miałem nadzieję, że jutro uda mi się trochę wypocząć. Szybko zasnąłem otulony w ciepłą kołdrę. 
Dźwięk wiertarki z za ściany obudził mnie około ósmej. Zdenerwowałem się, bo kto normalny robi coś takiego w sobotni poranek. Pospiesznie ubrałem się i zaraz zapukałem do drzwi sąsiada. Zatkało mnie trochę, kiedy otworzył je szmaragdowooki mężczyzna z parku. Ten jakby  nigdy nic uśmiechnął się promiennie. 
- Dzień dobry. - przywitał się - Wczoraj się wprowadziłem. Cieszę się, że będę miał  fajnego sąsiada. - paplał, choć nie miałem pojęcia, po co to mówił. "Fajnego"? Już ja mu pokażę. 
- Tia. Dobry. Mógłby pan nie zrywać ludzi z łóżek tak wcześnie? - zapytałem zadziwiająco grzecznie. 
- Obudziłem? - zmartwił się wyraźnie - Przepraszam, ale chcę jak najszybciej się tu urządzić.
- Niestety. Proszę liczyć się z tym, że sam pan tu nie mieszka. Do widzenia. - powiedziałem chłodno. Już miałem wrócić do siebie i jeszcze się przespać, ale zatrzymał mnie. 
- Pan poczeka! Może w ramach przeprosin zaproszę pana na dobre śniadanie i kawę? - zaproponował, a ja chwilę rozważałem to. W sumie chyba nie było w tym nic złego. Ja skorzystam, a ten będzie miał satysfakcję. 
- Zgoda. - odpowiedziałem, a ten z uśmiechem zaprosił mnie do środka.
Salon był w kompletnej rozsypce. Wszędzie walały się narzędzia, pędzle, farby... Nie było tu jeszcze mebli. Poprowadził mnie do kuchni, która była już w całości urządzona. Usiadłem na wskazanym krześle przy masywnym stole z ciemnego drewna. Szafki były z tego samego materiału, a lodówka i inne sprzęty ze srebrnego metalu. Stwierdziłem, że wartość tego wszystkiego znacznie przekraczała moją dwumiesięczną wypłatę. Przyglądałem się jak mężczyzna kręci się w kółko i wyjmował na blat potrzebne rzeczy. Kilka minut później postawił przede mną talerz z pięknie pachnącym bekonem, jajkami i sałatką z pomidorów oraz duży kubek czarnej kawy.
- Smacznego. - powiedział i usiadł naprzeciwko mnie ze swoją porcją.
 Ze smakiem zjadłem śniadanie i wypiłem uzależniający gorący napój. No dobra. Facet wiedział jak zdobyć moje uznanie. Miałem słabość do dobrego jedzenia i KAWY. Po skończonym posiłku podziękowałem i zastanawiałem się, co robić. Wyjść, czy czekać aż mnie wyprosi? Eh... Jak ja nie lubię takich niezręcznych sytuacji. Westchnąłem i wstałem.
- Nie będę przeszkadzał. Pójdę już do siebie. Jeszcze raz dziękuję za śniadanie. 
- Nie ma za co. Nie musi pan wychodzić tak szybko. Lubię posiedzieć w miłym towarzystwie
- Przepraszam, ale mam dużo pracy. - skłamałem - Do widzenia. 
Szybko wyszedłem i wróciłem do siebie. Od razu położyłem się na łóżku i próbowałem jeszcze zasnąć. Bo co innego miałem robić w wolny dzień? Dość łatwo mi to przyszło. Z początku była tylko ciemność, ale potem usłyszałem kobiecy, szyderczy śmiech. Nagle w czerni zobaczyłem ją. Była sukni ślubnej całej we krwi. Zbliżała się do mnie, a ja nie mogłem się ruszyć. Chwilę później mogłem z łatwością zidentyfikować osobę na rękach kobiety. To byłem ja. Miałem wielką ranę na klatce piersiowej, z której ciekła krew. Jedno zastanawiało mnie jeszcze bardziej. Dlaczego ja miałem skrzydła?! Kobieta znów zachichotała. Przyjrzałem się jej uważnie. Miała złociste włosy oraz duże niebieskie oczy. Płakała i śmiała się. Mocno tuliła do siebie ciało. To jakiś obłęd! Spojrzałam na swoją twarz. Prawie czarne oczy wpatrywały się we mnie, a usta były wykrzywione w złowieszczym uśmiechu. Z krzykiem się obudziłem. To było przerażające. Próbowałem zrozumieć, co się tam działo, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Poszedłem wziąć zimny prysznic. Kiedy stanąłem pod strumieniem wody, poczułem jak razem z nią spływają ze mnie tamte emocje. Ten sen chyba jeszcze bardziej mnie zmęczył. Później zrobiłem sobie kawę i usiadłam nad papierami. Musiałem wysłać kilka maili do innych wydawnictw, hurtowni, księgarni, a żeby to zrobić, musiałem przejrzeć dokładnie wszystkie dokumenty. Cała robota zajęła mi jakieś trzy godziny. Zrobiłem się trochę głody, więc dojadłem wczorajszą sałatkę. Nie chciało mi się gotować. Nie było sensu, skoro mieszkałem sam. Mój spokój zakłóciło pukanie do drzwi. Z wielką niechęcią otworzyłem je. Doskonale wiedziałem, kto to mógł być i nie podobało mi się to. Lubiłem być sam.
- Przepraszam, że przeszkadza, - powiedział sąsiad - ale czy mógłby mi pan pomóc przy wnoszeniu mebli?
- Em... Tak. Chwileczkę. Tylko założę buty.
Szczerze nie miałem ochoty tego robić, ale głupio było odmówić, skoro facet był taki miły. Zszedłem na dół i pomogłem mu wtaszczyć na górę kartony, a potem razem wnieśliśmy telewizor i kanapę. Trochę dużo było tego wszystkiego, ale miałem chociaż jakieś zajęcie. Poskładałem dwie szafki na książki, podczas gdy on męczył się z dużą szafą na ubrania w sypialni. Zajęło to trochę czasu, ale było warto. Efekt końcowy wywarł na mnie olbrzymie wrażenie. Na futrzastym beżowym dywanie stała duża czarna skórzana kanapa, a przed nią telewizor. Na ścianach wisiały czarno białe obrazy aniołów. W sypialni było wstawione biurko z ciemnego drewna z laptopem. Półki zostały wyłożone masakryczną ilością książek o magii, stworzeniach nadnaturalnych i innych dziwnych rzeczach napisanych przez osoby, których nazwisk nigdy na ozy nie widziałem. Niektóre były tak stare, że bałem się ich dotknąć. No cóż... Każdy ma swoje zboczenia. Zmęczony opadłem na kanapę, a po chwili sąsiad postawił na stoliczku obok dwie filiżanki kawy i pączki.
- Dziękuję za pomoc. - powiedział facet - Samemu zajęłoby mi to całe wieki. 
- Nie ma za co.
Napiłem się życiodajnego napoju i wgryzłem się w pączka z dużą ilością marmolady. Kochałem słodkości. Zerknąłem po raz kolejny na książki i zmarszczyłem brwi. Nie wytrzymałem. Musiałem go o nie zapytać.
- Po cholerę panu tyle książek o tej tematyce?
- Jak to? Pan nie wie? - był wyraźnie zdziwiony, a ja zacząłem mieć pewne obawy. Pokręciłem przecząco głową. Ten zaśmiał się nerwowo.
-Nie możliwe. Przecież nie należy pan do do ludzi. Jakim cudem pan o niczym nie ma pojęcia? Pan nie wie, kim jest?

środa, 4 grudnia 2013

2min ( SHINee )

Wracam po bardzo długiej przerwie. Mam nadzieję, że uda mi się częściej coś wrzucać. Głód Miłości wrzucę jak w bałaganie odnajdę zeszyt ^^'
Przepraszam za błędy, których pewnie jest sporo.
Miłej lektury ;)
*****************************************************************
"Minął już miesiąc, a ja dalej nie mogę zrozumieć, co zobaczyłeś w tej pustej suce. Co miała ona, a czego ja nie? Musiałeś zauroczyć się jej piersiami? Tylko tyle ci w głowie? Co od niej dostałeś? Pieniądze? Sławę? Na pewno nie miłość, którą okazywałem ci każdego dnia. Było wtedy wspaniale. Chodziliśmy na wspólne spacery, jedliśmy posiłki, razem spaliśmy... Cholera, pieprzyliśmy się! Źle ci było?! Za długo nie pozwalałem ci mnie dotykać w ten sposób? Wybacz, ale się szanuje i nie chciałem dać się przelecieć pierwszemu lepszemu. Dalej jestem na ciebie wściekły. Wolę te uczucie od rozpaczy choć na początku ją czułem. Teraz nie będę płakał. Nie jesteś wart żadnej z moich łez. Przyznaj, wykorzystałeś mnie, prawda? Byłem zakazanym owocem nie łatwym do zdobycia. Jesteś podłym chamem. To do niej uciekałeś każdego dnia, mówiąc, że idziesz pograć w piłkę nożną? Mam ochotę ją zabić za to, że cię tak oślepiła. Poszedłbym za kratki, ale nie czułbym się winny. I wiesz co? Dalej cię kocham, ty cholerny kretynie, zdrajco! Kocham, mimo tego, że mnie zostawiłeś. Kocham, mimo tego, że całowałeś ją na moich oczach. Jestem głupi, wiem. Przyjąłbym cię z otwartymi ramionami, gdybyś teraz wrócił do mnie, ale wiem, że tak się nie stanie. Całymi dniami i nocami myślę nad swoimi wadami i jej zaletami. Doprowadza mnie to powoli do szaleństwa i mam już dość. Chcę pójść do przodu, ale twoje zdjęcie przy łóżku mi to uniemożliwia. Nigdy nie zapomnę twojego uśmiechu, pięknych oczu, głosu... Mógłbym wymieniać w nieskończoność. Nie jestem w stanie wyrzucić cię z mojego serca. Może dla ciebie te wszystkie wspomnienia nic nie znaczyły, ale dla mnie były i są najważniejsze. Pamiętasz jak się poznaliśmy? Oczywiście, że nie. To była impreza naszego wspólnego kumpla. Cały wieczór się sobie przyglądaliśmy, byś w końcu porwał mnie do tańca. Czekałem na to bardzo długo. Patrzyłeś wilkiem na innych, którzy obserwowali moje ruchy na parkiecie. Wtedy już się w tobie kochałem. Cieszyłem się, że ktoś taki jak ty zwrócił na mnie uwagę. To był najszczęśliwszy dzień mojego życia.Od tamtej pory spędzaliśmy razem każdą przerwę w szkole, chodziliśmy do kina i nawet na zakupy, co mnie bardzo radowało. Teraz widzę cię w telewizji w objęciach tej wytapetowanej suki, popijasz drogie szampany i wina, jadasz wysokiej klasy potrawy... Ale kiedyś za mną zatęsknisz i wrócisz. Tylko mnie już wtedy nie będzie. Możesz uznać mnie za idiotę, ale za bardzo cię kocham, żeby iść przez ten trudny okres w moim życiu samotnie. Nigdy już nie będę cię zatrzymywał. Leć do niej. SŁAWA na ciebie czeka. Już porwała cię w wir nieszczęścia. Będziesz sam tak, jak ja teraz. Ta dziwka odejdzie, skończą ci się pieniądze i wrócisz. Zastaniesz dom pusty, bez życia. Wiesz gdzie wtedy będę? Na cmentarzu. Będę gnił  i dalej cię kochał. Żegnaj, Minho.
Lee Taemin ♥ "